Darren Aronofsky wykonał plan minimum. Szefowie Paramount Pitures odetchnęli z ulgą. Film, z którym nie bardzo wiedzieli, co zrobić, nie okazał się klapą. W ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania biblijne widowisko zarobiło 44 miliony dolarów. To czwarte najlepsze otwarcie w tym roku i najlepsze wytwórni Paramount. Wszystko to uzyskane w 2D, ponieważ w Stanach
"Noe: Wybrany przez Boga" wprowadzany jest w formie oryginalnej, bez konwersji do 3D.
Dla wszystkich zaangażowanych w projekt to wielki sukces kasowy, chociaż to już trzeci film religijny w amerykańskich kinach w przeciągu miesiąca. Żaden wcześniejszy film
Aronofsky'ego nie zarobił na otwarcie takich pieniędzy. Podobnie jest w przypadku
Russella Crowe'a, który ma na swoim koncie tylko jeden film z lepszym debiutem, ale było to widowisko, w którym grał zaledwie rolę wspierającą, a nie główną (
"Człowiek ze stali" – 116,6 mln dol. na otwarcie).
Warto jednak zauważyć, że
"Noe: Wybrany przez Boga" nie miało praktycznie żadnego wpływu na sprzedaż filmu
"God's Not Dead" sfinansowanego przez protestanckie ruchy religijne. Film uzyskał praktycznie ten sam wynik, co tydzień temu - 9,1 mln dolarów (tydzień temu 9,2 mln)
Ten weekend okazał się również udany dla Warner Bros. To pierwsze studio, które w tym roku zalicza drugą "setkę". W weekend tę magiczną granicę przekroczyło widowisko
"300: Początek imperium". Za tydzień lista zapewne powiększy się o kolejne dwa tytuły (
"Niezgodna" oraz
"Pan Peabody i Sherman").
Setki 2014 roku * ceny biletów na seanse 3D są znacznie wyższe
Tymczasem filmowa potencja
Arnolda Schwarzeneggera z każdym kolejnym tytułem dramatycznie spada.
"Sabotage" to jego najgorszy film od czasu pożegnania się ze stanowiskiem gubernatora Kalifornii i powrotu do kina. Film zarobił w ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania zaledwie 5,3 mln dolarów. Jest to również spory cios dla reżysera
Davida Ayera, którego żaden z dotychczasowych filmów pokazywanych w szerokiej dystrybucji nie miał otwarcia poniżej granicy 10 milionów dolarów.
Wciąż za to trwa fantastyczna passa
Wesa Andersona.
"Grand Budapest Hotel" notuje kolejny wzrost sprzedaży biletów. W ten weekend film osiągnął 8.8 mln dolarów. To najlepszy wynik weekendowy w karierze reżysera (dotychczasowy należał do
"Genialnego klanu", który w styczniu 2002 roku zarobił 8,5 mln dolarów). Już w tej chwili
"Grand Budapest Hotel" może pochwalić się trzecim najlepszym wynikiem w karierze
Andersona.
Pierwsza dziesiątka wygląda następująco:
# | Tytuł | zarobił w weekend | zarobił w sumie | tyg. na ekranie | kina |
1
| Noe: Wybrany przez Boga
| $44,0
| $44,0
| 1
| 3,567
|
2
| Niezgodna
| $26,5
| $95,3
| 2
| 3,936
|
3
| Muppety: Poza prawem
| $11,4
| $33,2
| 2
| 3,194
|
4
| Pan Peabody i Sherman
| $9,5
| $94,9
| 4
| 3,299
|
5
| God's Not Dead
| $9,1
| $22,0
| 2
| 1,178
|
6
| Grand Budapest Hotel
| $8,8
| $24,5
| 4
| 977
|
7
| Sabotage
| $5,3
| $5,3
| 1
| 2,486
|
8
| Need for Speed
| $4,3
| $37,8
| 3
| 2,705
|
9
| 300: Początek imperium
| $4,3
| $101,1
| 4
| 2,601
|
10
| Non-Stop
| $4,1
| $85,2 | 5
| 2,515
|
Za tydzień w amerykańskich kinach oficjalnie rozpocznie się sezon blockbusterów (kiedyś nazywany letnim, ale od kilku lat jest on coraz to bardziej rozciągany w czasie i teraz stara nazwa nie wydaje się już adekwatna). Rozpocznie go jedna wielka premiera. Będzie to
"Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz", który w polskich kinach jest pokazywany już od 26 marca.