Recenzja filmu

Igrzyska śmierci (2012)
Gary Ross
Jennifer Lawrence
Josh Hutcherson

Igrzyska głupoty

"Igrzyska śmierci" to historia Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) oraz Peeta Mellarka (Josh Hutcherson), nastolatków, którzy zostali wytypowani do wzięcia udziału w tytułowych "Igrzyskach
"Igrzyska śmierci" to historia Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) oraz Peeta Mellarka (Josh Hutcherson), nastolatków, którzy zostali wytypowani do wzięcia udziału w tytułowych "Igrzyskach śmierci". "Igrzyska śmierci" to ujmijmy pochodna olimpiady, w której to dzieci walczą na śmierć i życie, żeby oddać cześć tym, którzy rządzą krajem.

Staram się unikać oglądania głupot, włączając "Igrzyska śmierci", nie oczekiwałem zbyt wiele, prawdę mówiąc, nie wiedziałem nawet, o czym jest ten film, zaciekawiło mnie tylko i wyłącznie to, że to jeden z najgłośniejszych tytułów 2012 roku.
Przechodząc do rzeczy, "Igrzyska śmierci" to film pozbawiony zalet ponieważ cały film bazuje wyłącznie na patosie, patosie, który aż wylewa się z ekranu. Oklepane teksty, schematyczne  zwroty akcji oraz słabe aktorstwo sprawiają, że jest to film dosyć jałowy, pozbawiony impetu, bowiem nie znajdziemy tutaj żadnej atrakcji, która potrafiłaby umilić czas spędzony przy tym dziele.

"Igrzyska śmierci" wydają się aluzją do pewnych systemów politycznych, w których to naród jest ciemiężony przez zły system oraz staje się jego ofiarą. Twórcy filmu chyba mieli na myśli w tym wypadku socjalizm lub totalitaryzm, ale to się ma nijak do rzeczywistości, gdyż socjalizm to najpiękniejszy ustrój na świecie, tylko ktoś musi go zasponsorować. Tak więc "Igrzyska śmierci" nie są aluzją do socjalizmu, wręcz przeciwnie... Bardziej bym stawiał, że są aluzją do demokracji, bowiem jest to ustrój, w którym niewolnicy raz na kilka lat wybierają sobie Pana, w historii filmu Gary'ego Rossa mamy podobny motyw, bowiem ludzie, którzy sami zaakceptowali taką władzę, taki system, stali się jego ofiarami. W filmie mamy to wyjaśnione, że władza za pomoc społeczeństwu organizuje tytułowe "Igrzyska śmierci", by naród jednocześnie żył nadzieją na "lepsze jutro" i równocześnie dawał im ofiarę i soki z własnego ciała.

Od strony technicznej obraz ten niczym się nie wyróżnia na tle innych wielkich superprodukcji PG13, mamy tutaj dużo krzyku o nic. "Igrzyska śmierci" to nieznośny bełkot, w którym reżyser Gary Ross chciał sprawić wrażenie głębszej treści, a jedyne, co z tego wyszło, to nieznośny kicz, i to w dosłownym znaczeniu, bowiem filmowi towarzyszy brak gustu, nawet w najmniejszych detalach jak kostiumy, scenografia czy ujęcia. "Igrzyska śmierci" to pełne patosu, dziecko Hollywoodu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Igrzyska śmierci" to naprawdę było coś... Na początku muszę zaznaczyć, że nie czytałem książki Suzanne... czytaj więcej
Ilość sprzedanych egzemplarzy "Igrzysk Śmierci", pierwszej części trylogii Suzanne Collins, musiała na... czytaj więcej
Jeszcze z ekranów nie zeszli szczęśliwi kochankowie z Angel Falls, a Hollywood znalazło kolejnych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones