Ja się dobrze bawiłem bo od początku nie nastawiłem się na dzieło sztuki filmowej jak co poniektórzy komentujący. Ten film to gatunek - komedia i tak trzeba do niego podejść.
Spoiler:
Kobitka wstrzyknęła sobie na końcu antidotum.. Przez połowę filmu miałem wrażenie, że to nie jest działające antidotum tylko jeszcze gorsza trucizna.. Trzeba by wrócić do sceny z czytaniem smsów. Końcowa scena byłaby wtedy tym bardziej ciekawsza - wyszła i szczęśliwie chodzi po ulicach nieświadoma swojej tragedii :)
Nie tylko do sceny smsów ale do samego początku, gdzie cyganka przekleła ją: obyś owrzodziała, oby Ci wypadły zęby...
Facet wojskowy wstrzyknął "antidotum" i zdecydowanie mu si pogorszyło, a SMS pisali że nie ma pewności czy antidotum zadziała. Choroba roznosi się przez dotyk i sądząc po środkach jakie podjął rząd, to wiedza ze to dziadostwo ultra zaraźliwe. A mimo to pani paraduje po całym mieście rozniszac chorobsko wygladajac powiedzmy - nie codziennie i nikt - żaden policjant, żaden strażak itd nie zaczępi jej żeby zapytać co się stało.
Doskonały film na weekend z koronawirusem (przed tv A nie na miescie). ;-D
Przy wojskowym jestem skłonna trzymać się wersji, że on to rzeczywiście zrobił za późno. Do tego możemy dyskutować o wadze ciała vs dawce leku i wtedy ona ma większe szanse, że to zadziała dobrze. Natomiast na jej miejscu bardziej przerażałaby mnie wizja zakażenia ściekami. Od razu do kąpieli, szpital i antybiotyki profilaktycznie.
Pani paradowala po miescie ale raptem kilka minut, niewiadomo jak dalej potyczyly sie jej losy. W filmie bardziej moim zdaniem chodzilo o przemianę bohaterow jaka dokonala sie w nich w sytuacji zagrożenia życia. "Bar" przedstawił ja doskonale. Oczywiście ten temat byl juz walkowany w kinie i literaturze wiele, wiele razy, ale jak chodzi o formę tego przesłania to jedna, wielka rewelacja