Rzecz przedstawia się tak: policjant Graziano ma niebezpieczną robotę. Podczas jednej z akcji cudem uniknął śmierci, a teraz przełożeni dają mu coraz trudniejsze zadania. Mężczyzna wpada na trop podejrzanych interesów i układów w rzymskiej policji, co ma związek z jego przydziałem do ochrony wpływowych sędziów. Musi wybierać - sprawiedliwość społeczna, lojalność wobec zwierzchników czy własne bezpieczeństwo?
Z "Io ho paura" najbardziej utkwiła mi w pamięci rewelacyjna muzyka Riza Ortolaniego. Puk puk puk... trzy puknięcia perkusji otwierające główny temat muzyczny (czyżby a la "motyw przeznaczenia" klasycznych twórców?) są strzałem w dziesiątkę, całość także współgra z tym co widzimy na ekranie. A trochę się dzieje. Są pościgi, egzekucje, strzelaniny. Na plus także obsada - gburowaty, ale sympatyczny Volonte w roli głównej, a zaraz obok - śliczny Mario Adorf. Film jest może nieco za długi, albo po prostu ja za mało się skupiłem. A tego chyba potrzeba w tej pozornie jedynie prostej historii stróża prawa. Na razie 6/10.