Manekiny i lalki. Wspaniała kombinacja, acz raczej wspólnie niespotykana w horrorach - w tej chwili na myśl przychodzi mi wyłącznie świetny pełnometrażowy debiut Davida Schmoellera "Tourist Trap" (1979), jakże zachwalany przez Stephena Kinga w "Danse Macabre". No i "The Killing of Dolls" Miguela Madrida - dziwaczna hybryda giallo i psycho-slashera z Hiszpanii. W tym filmie manekinów i lalek nie brakuje. Na ich punkcie ma obsesję Paul, syn ogrodnika, który lubi lalki wieszać i ćwiartować. Oprócz tego od czasu do czasu nakłada porcelanową maskę, czarne rękawiczki i perukę, po czym poluje na młode i seksualnie aktywne kobiety zabijając je bez litości. Hrabina (Helga Line) próbuje go uwieść, ale Paul zakochuje się w jej córce (Inma DeSantis).
Paul to nietypowy antagonista. Zachowuje się jak rasowy homoseksualista co rusz paradując w obcisłych spodenkach, rozpiętej koszuli bądź w samych majtkach. Aż dziw bierze, że kobiety tak na niego lecą. Co my jeszcze tutaj mamy? Dekapitacja. Podcinanie gardła. Wyjmowanie serca. Płonącego manekina. Psychodeliczne halucynacje Paula z udziałem lalek i manekinów. Okaleczanie i ćwiartowanie lalek. Sporo histerii. Wreszcie okropną piosenkę zaśpiewaną przez tandetną żeńsko-męską trupę. Praca kamery nie zachwyca, aktorstwo momentami drażni, ale wielbiciele manekinów i lalek powinni być usatysfakcjonowani. Inma DeSantis, która zagrała córkę Helgi Line zginęła w wypadku samochodowym w Maroku w 1989 roku. Szkoda.