Ani taki przewidywalny, ani słabiutki. Wcale nie odstaje poziomem od innych, uznawanych za niezłe, akcyjniaków na weekendowy wieczór przy piwie. Wartości dodane: dobre zdjęcia, niezłe sceny walk, egzotyczna i przekonująco pokazana lokalizacja. No i najważniejsze: świetny casting. Powiem wręcz, że małolata kradnie show. Z ciekawych rzeczy, to rozwalenie konwencji „terminatora” (zwłaszcza „kobiecego”), już na samym początku. I to bez snujstwa, jak choćby ostatnio w Gunpowder Milkshake. Teoretycznie film bardzo podobny, choć pokazuje na czym można się było poślizgnąć.