Henry Morgan jest niewolnikiem, który zostaje zakupiony w Panamie przez córkę lokalnego gubernatora. Szybko jednak zostaje skazany i trafia na hiszpański statek by do końca życia pracować tam niewolniczo. Gdy pod jego przywództwem dochodzi na statku do buntu niewolników Morgan postanawia zostać piratem. Na początku muszę zwrócić na wizualną stronę obrazu, ponieważ ta jest bardzo dobra. Za reżyserię odpowiadał doświadczony w swoim fachu Andre De Toth, który kojarzony jest głównie z westernami. Pokazał jednak tym filmem, że nie straszne mu jest nieco inne kino kostiumowe. Ze sprawną reżyserią De Totha idą w parze naprawdę bardzo dobre zdjęcia. Nie jest to kwestia przypadku ponieważ za nie odpowiadał wyśmienity operator Tonino Delli Colli. W późniejszych latach odpowiadał on za zdjęcia do takich filmów jak "Dobry, zły i brzydki", "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" czy "Imię róży" oraz współpracował z takim reżyserami jak Fellini czy Pasolini. Pierwsze 40 minut filmu jest naprawdę bardzo dobre. Szybko klaruje nam się cała sytuacja i zostają nam przedstawione główne postacie w tym spektaklu. Żądni akcji widzowi zostaną usatysfakcjonowani. Dostaniemy tutaj dwie sceny walk na statkach oraz scenę pojedynku na szpady pomiędzy Morganem a przywódca piratów z Tortugi. Niestety później na pierwszy plan wysuwa się wątek romansowy pomiędzy Morganem i córką gubernatora oraz wątek polityczny. Całość traci nieco na akcji oraz mocno na klimacie. W pierwszej części klimat filmu o piratach był bardzo mocny z czasem jednak zmienił się na bardziej przygodowy. Akcja w znaczniej mierze przeniosła się na lad co nie posłużyło filmowi. Również końcowy pojedynek choć z pewnym rozmachem to nieco chaotyczny. Na plus można zaliczyć kostiumy oraz scenografię. Aktorzy spisali się przeciętnie. Steve Reeves choć nigdy nie był wybitnym aktorem to zawsze przyjemnie ogląda się go na ekranie. Również postacie mogły by być mocniej zarysowane. Dobrze zapowiadał się pewien dualizm, rozdarcie u Dony Inez gdy ta musiała wybrać pomiędzy miłością do ukochanego a miłością do ojczyzny. Wątek ten jednak spłycono i przeniesiono na drugi plan. Wspólny obraz Andre De Totha i niewymienionego w czołówce Primo Zeglio zapowiadał się na naprawdę dobry film o piratach jednak z czasem zmienił się w dość przeciętny film przygodowy. Wciąż jednak może dostarczyć sporo frajdy. Fani kostiumowych filmów przygodowych z lat 50 i 60 powinni być zadowoleni ale śmiało można by wymagać od tego filmu znacznie więcej.