Posiłkując się opinią usuniętego użytkownika, liczyłem na coś więcej. Otrzymałem spaghetti western na mniej więcej tym samym poziomie, na którym generalnie są filmy spaghetti. Film odkryłem poprzez Klausa Kinskiego i to on był dla mnie głównym elementem tego filmu. Główny "dobry" bohater wyróżnia się w moich oczach, spośród wielu innych tych dobrych bohaterów spaghetti. Paolo Casella zrobił na mnie lepsze wrażenie niż np. Jeff Cameron (rola w "Per una bara piena di dollari"), Richard Harrison (Lo Chiamavano King) czy nawet Gianni Garko (Il Venditore di morte, Se incontri Sartana prega per la tua morte). Z bandziorów nie wliczając w to Kinskiego, najfajniejsza była postać Greena, który później chciał oszukać swych kompanów zabierając złoto dla siebie. Reed będący konkurentem Hogana, był jednym z negatywnych ogniw filmu, na szczęście w samym filmie długo nie musieliśmy oglądać tej postaci. Z kobiecych ról żadna nie przypadła mi specjalnie do gustu. Podczas sceny, w której dziadek nie daje rady pociągnąć za spust, w sercu pojawia się żal. Film różnił się od przeciętnego spaghetti westernu tym, że scenerią nie było jakieś miasteczko, lecz w pierwszej połowie jeden domek na pustkowiu, a w drugiej pustynia. Posiadam polskie napisy do filmu, gdyby ktoś był zainteresowany :)