zatrudnienie dwoch gwiazd plci przeciwnej i obsadzenie ich w obrazie uznanego rezysera w kinie amerykanskim juz dawno przestalo byc recepta na dobry film. tak probuje tworzyc juz chyba tylko woody allen, ale u niego z kolei rzadko dwie glowne kreacje sa rownorzedne aktorsko (byc moze dlatego, ze w jednej z nich zazwyczaj obsadza siebie). w kinie chinskim lat 90tych taki zabieg udal sie przynajmniej jeden raz. i wyszlo to perfekcyjnie. 'feng yue' jest wiec filmem dobrym, ale czy genialnym tego nie wiem, bo raczej nie gustuje w melodramatach i ciezko jest mi stwierdzic, czy jest to film wybijajacy sie na tle jemu podobnych. w kazdym razie nawet taki wrog romansidel jak ja musi przyznac, ze film chena kaige oglada sie wysmienicie. jest w tym spora zasluga ekipy technicznej - od autora zdjec i scenografii na kompozytorze konczac. ale nie da sie ukryc, ze to co wyroznia go posrod przecietniakow to genialnie dobrane te wlasnie dwie gwiazdy. leslie cheung i gong li stworzyli juz co prawda swietne kreacje w 'zegnaj moja konkubino', ale tam iskrzylo miedzy nimi raczej w sensie negatywnym, tutaj zas uczucie rodzi sie od pierwszego spotkania po latach (w genialnej scenie, gdy cheung bierze li za sluzaca). 'feng yue' nie jest oczywiscie typowym romansem z happy endem, to bardzo gorzka historia o dwojgu ludzi, z ktorych jedno dopiero zaczyna poszukiwac milosci a drugie juz w ta milosc nie wierzy. film pelen jest zaskakujacych zwrotow akcji, jak na purytanskie kino chinskie jest tez niezwykle odwazny, ale trudno oprzec sie wrazeniu, ze zostal zrobiony pod te dwojke aktorow, ktorzy (czy moglo byc inaczej? ;)) spisali sie znakomicie. cala historia jest podporzadkowana im i ich klopotom sercowym, a cala reszta po seansie sprawia wrazenie jedynie sprawnego dodatku. dla kogos, kto widzial wczesniejsze dziela tego rezysera, ten obraz moze byc rozczarowaniem, nie robi takiego wrazenia i nie zapada w pamiec na tak dlugo jak 'zolta ziemia' czy 'zegnaj moja konkubino', ale mimo to wciaz jest to kawal swietnego kina. polecam :)