Trochę akcji, trochę horroru, trochę mondo, czyli Mattei w formie. Uwielbiam ten film, to już drugie
moje spotkanie z nim i tym razem podobał mi się jeszcze bardziej. Co tu dużo pisać - każdy, kto
zna tego Pana wie, czego może się spodziewać odtwarzając ten film. Kilka ciekawostek - łatwo
zauważyć sceny, które później Mattei powielił w nakręconym pod koniec kariery "Island of The
Living Dead" (scena ze staruszką na fotelu bujanym - scena, gdy jeden z bohaterów postanawia
pozgrywać kozaka i rusza w grupę zombich bawiąc się z nimi jak z dziećmi - scena, gdy
dziewczyna podchodzi tyłem do ściany i nagle zombie rozbijają ją rękami sięgając jej głowy).
Jeszcze jedną ciekawostkę odkryłem, otóż w filmie (m.in. podczas napisów końcowych)
wykorzystano utwór ze ścieżki dźwiękowej do "Buio Omega" D'Amato.
Film ogląda się jednym tchem, piękne tropikalne plenery, ujęcia egzotycznych zwierząt,
plemiennych obrzędów, dużo gore, cała plaga zombich i przesłanie, jakie film niesie.
Polecam, warto. 8/10