w tym filmie zawiódł. Nie chodzi wcale o to, że kiepsko grał, bo przecież talentu i warsztatu odmówić mu nie można. Rzecz w tym, że moim zdaniem pokazał Sanchina zbyt dosłownie. Człowieka prostolinijnego i naiwnego pokazał jako półgłówka. A można było oszczędzić ekspresji, tak jak w ostatniej części filmu, dopiero wtedy aktorstwo Hulce'a było dla mnie strawne.