Podczas pracy Buczkowski miał zawsze w ręku rodzaj batuty - niewielką laseczkę, bez której nie wyobrażał sobie reżyserowania i gdy kiedyś ów kijek zaginął, musiano przerwać zdjęcia i posłano samochód po zapasowy. Do stałego ceremoniału Buczkowskiego należało też - przed kolejnym ujęciem - spoglądanie w wizjer kamery i powiedzenie: " I cóż my widziem ?", na co operator odpowiadał:" Nic nie widziem", a reżyser konkludował: "No to kręciem!"