Najsłabszy film o starożytności z epickiej epoki lat 50. i 60. jaki udało mi się obejrzeć. Gra Reevesa cienka, tak samo jak jego zbyt doskonała, nieskazitelna postać. Akcja dzieje się zdecydowanie za szybko, ciągłe wrażenie gonienia czasu. Postacie są wyjątkowo płaskie, nawet jak na epicki historyczny obraz. W dodatku powszechna wówczas konwencja tworzenia własnej historii w tym wypadku przekracza granice. Do tej pory myślałem że najsłabszą produkcją tego gatunku jest 'Helena Trojańska'.
Nieobiektywnie kierując się pobudką sentymentu do tego gatunku wystawiam 6/10.